czwartek, 16 sierpnia 2012

Rodos relacja na żywo!

Tak, wreszcie się doczekałam. Po 6 tygodniach mrożenia swoich kończyn nad Bałtykiem, wsiadłam do samolotu w Gdańsku, aby wrócić do domu. Dwa dni i znowu na lotnisko  w Krakowie i z Balic prosto na Rodos. Temperatura zupełnie inna, bo jakieś 35-40 stopni w dzień. Przez 3 dni opaliłam się tak, że idealnie odbił się strój a miałam całkiem wysokie filtry. Hotel mamy całkiem fajny, jedzenie jest rewelacyjne, basen super, animacje jeszcze lepsze a morze to po prostu marzenie. Nigdy nie widziałam tak czystego i przejrzystego morza. Kupiliśmy maskę i rurkę do nurkowania. Tak więc pływam i oglądam ryby... Rewelacja po prostu! Morze zaraz od brzegu dosyć głębokie więc jest co oglądać. Zdjęć nie robię prawie wcale, bo na razie zajęłam się opalenizną i jej zdobywaniem. Ale z racji, że kupiłam nowy aparat, całkiem zaawansowany, to zdjęć pewnie będzie mnóstwo. Planuję także odwiedzić Turcję i tam trochę pozwiedzać i pofocić.  Ja się zmywam nad morze. Życzę pięknej pogody w Polsce. 

PS. Jak ktoś z czytelników był już na Rodos to proszę o wskazówki co warto zwiedzić i przede wszystkim czy wycieczka na Symi jest warta swoich pieniędzy, czy lepiej sobie darować?  

wtorek, 7 sierpnia 2012

"I wciąż ją kocham" Nicholas Sparks

Jeżeli zaglądacie na mojego bloga w miarę regularnie, to już wiecie, że książki Nicholasa Sparksa pochłaniam z niepohamowanym apetytem. Tak też było z książką "I wciąż ją kocham". Po pierwsze od dawna zabierałam się do przeczytania jej a nawet do oglądnięcia filmu. Główną rolę gra tam Channing Tatum, którego bardzo lubię i dlatego głównie zwróciłam uwagę na ten film. Oczywiście nadal go nie widziałam, ale książkę mogę już dołączyć do półki przeczytanych. 
Książka ta jest, jak wszystkie książki Sparksa, o miłości. Nie romantycznej, cukierkowej i przesłodzonej miłości dwójki nastolatków, którzy borykają się z rodzicami i ich zakazami, ale miłości dojrzałej, odpowiedzialnej i na swój sposób tragicznej.
Autor pokazuje w swoich książkach, że miłość to nie tylko wspólne, cudowne chwile miłosnych uniesień, ale także trudne decyzje, odpowiedzialność za drugą osobę i cierpienie. Mimo wszystko, książki tego autora, które do tej pory przeczytałam były bardzo poruszające i romantyczne.
"I wciąż ją kocham" to opowieść o żołnierzu- John'ie. Opowiada on swoją historię patrząc na miłość swojego życia- Savannah. Poznał ją w czasie przepustki z wojska podczas pobytu w małej wiosce u swojego ojca. Matki John nie zna a ojciec wydaje się być bardzo dziwny. Nie potrafi  z synem rozmawiać. Chłopak  poznaje Savannah w momencie, gdy surfuje po oceanie. Od razu znajdują wspólny język i bardzo dobrze się ze sobą dogadują. Pochodzą z zupełnie różnych środowisk. On niepokorny, wojowniczy i wyglądający groźnie. Ona zaś poukładana córka, wcielenie wdzięku, pomocna. Zakochują się w sobie, jednak nadchodzi czas rozłąki, gdyż John wraca do wojska. Wtedy piszą do siebie długie listy. Dlatego też oryginalny tytuł książki to "Dear John"- od nagłówków tych listów. Po powrocie Johna pomieszkują razem i dopiero wtedy poznają się jako partnerzy. Poznają swoje wady i zalety. Zauważają także, jak bardzo ich życie się różni. Gdy John wyjeżdża po raz kolejny listy od Savannah są coraz krótsze.  Życie niesie ze sobą wiele niespodzianek, o czym przekonują się obydwoje.
Piękna opowieść o miłości i cierpieniach ludzkich. Uświadamia, jak wiele warte jest życie w spokojnym kraju, wśród kochanych i kochających ludzi. Dla wielu osób będzie to pewnie zwykły wyciskacz łez, bo naprawdę można się wzruszyć, ale z drugiej strony warto potraktować tą opowieść jako historię, która mogła się zdarzyć naprawdę i postarać się zrozumieć każdą ze stron.
Polecam tą książkę wszystkim, którzy lubią Sparksa. Wszystkim miłośnikom historii miłosnych a nie cukierkowych romansów i życia w wielkim świecie zamkniętym w granicach wielkich miast.

sobota, 4 sierpnia 2012

Praga 2012, Czechy część 3

Siedząc na polskim wybrzeżu i czekając na moment, kiedy wsiądę do samolotu lecącego na południe Polski, ogarnęła mnie ochota na powspominanie sobie trochę Pragi. I tak na początek wspomnienia z miejsca chyba dosyć znanego, aczkolwiek raczej nie z nazwy. Chodzi mi o Ogrody Wallenstaina w Pradze. Znalazłam je również w Internecie jako ogrody hradczańskie. 

dumny jak paw w tym ogrodzie ma wyjątkowo dosłowne znaczenie. Paw ani nawet nie zamierza spojrzeć w obiektywy aparatu, mimo, że w Internecie ludzie twierdzą, że pozuje chętnie do zdjęć. No chyba nie mi. 

W oddali hradczański pałac

paw albinos-jedna z atrakcji ogrodów. 




ściana z wulkanicznej lawy 


sala Terrana


Zwiedzając Pragę polecam porzucić w jakimś znanym i chętnie odwiedzanym miejscu przewodnik lub grupę o ile się jest na wycieczce zorganizowanej i zatopienie się w małych praskich uliczkach. Odkrywanie jak wiele uroku mają w sobie przynosi naprawdę dużo radości. A zdjęcia tam zrobione mają wyjątkowy klimat. Ja tak właśnie zrobiłam i odkryłam na nowo miejsca, które widziałam z przewodnikiem. Hradczany obfotografowałam ze strony, gdzie chyba nigdy nie był żaden przewodnik. Polecam.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...