O mnie

Już od najmłodszych lat podróże były moim przeznaczeniem. Jako kilkumiesięczne dziecko podróżowałam codziennie z moim tatą do babci. Przeprowadzałam się przynajmniej 5 razy. Nauczyłam się nie przywiązywać za bardzo do miejsc, gdyż te za często się zmieniają. Mój pierwszy dłuższy wypad, który mogę nazwać podróżą miał miejsce gdy miałam około roku. Niestety nie pamiętam tego, ale mam bardzo dużo zdjęć pod tytułem: Pierwszy wyjazd Moniczki nad morze. I uśmiechnięta gęba w wielkim kombinezonie.
 No tak.. wtedy było zimno a mama nie chciała swojego dziecka przeziębić. Ach te mamy. W ogóle: ach ci rodzice. Bez nich nie byłabym tym, kim jestem dzisiaj. To właśnie oni wspierają mnie we wszystkim, co robię, stoją za mną murem i nie zamierzają odpuszczać. Doradzają, pomagają i sponsorują moją całkiem nie tanią pasję. To właśnie dzięki ich pracy i staraniom mam szansę realizować się na każdym kroku. Mamo, Tato wiem, że tu zaglądacie i dziękuję Wam za wszystko.
Kolejny wyjazd z rodzicami odbył się kilka lat później-Węgry i Hajduszoboszlo. Mama chyba nie wspomina tego miejsca zbyt sympatycznie. Za pierwszym razem zgubiłam się ja-idąc do taty od mamy postawiłam na inwencję twórczą i samodzielność co zaskutkowało znalezieniem super środka transportu
Niestety samolot nie latał o czym poinformowałam rodziców, którzy w stanie przedzawałowym krążyli po basenach w poszukiwaniu córeczki. Tego też nie pamiętam, ale wiem z opowiadań. Zdjęcie zostało oczywiście zrobione dużo później.Kolejny raz w Hajduszoboszlo również nie wspominamy miło- w basenie prawie utopił się mój mały wtedy braciszek. Było nieciekawie, ale widok wynurzającego się młodego pamiętam do dzisiaj... Więc miejsce to omijamy z daleka i wszelakie propozycje pobytu tam odrzucam od razu. 

Przeglądając swoje albumy z dzieciństwa oglądam miejsca do których zmierzam i dzisiaj- wagoniki na Jaworzynie w których w zimie  wożę narty, Smoka Wawelskiego, którego odwiedziłam niedawno, krakowskie zoo i wiele, wiele miejsc. 

Tak więc dusza podróżnika jest we mnie od dzieciństwa. Samodzielność i dusza odkrywcy również <patrz zdjęcie w samolocie>. Dążenie do celu wypracowałam gdzieś po drodze a zmysł planowania nie wiem skąd się wziął, gdyż nie potrafię zaplanować sobie tygodnia w szkole tak dobrze jak w podróży (co mogą potwierdzić osoby, które mi zaufały w tej kwestii). 
Obecnie, jako 17-latka mam wiele marzeń i dążę do ich realizacji. Mam milion pomysłów na minutę i za mało czasu. Do tego chodzę do szkoły do klasy z maturą międzynarodową, co również pochłania mnie prawie w całości. Uczę się języków, aby dogadać się w prawie każdym miejscu.  Staram się dzielić mój czas pomiędzy szkołę, znajomych, pasje, podróże, książki i bloga. Nieraz jest ciężko, co widać po nieregularności moich wpisów. Najbardziej męczy mnie bezczynność a relaksują podróże. To właśnie one stały się celem mojego życia. Żyję od jednej podróży do drugiej i stale liczę czas do następnej. Planuję non stop coś nowego. Większość planów odkładam na przyszłość, gdyż na razie brak czasu stoi na przeszkodzie. Cały czas liczę, że kiedyś będzie go dużo. I mam również nadzieję na dużo pieniędzy do realizacji moich celów podróżniczych. Rodzice tylko kiwają głowami i życzą powodzenia w realizacji marzeń. Myślę, że nie wierzą, że ja to wszystko kiedyś zrobię. A ja właśnie chcę udowodnić wszystkim niedowiarkom, że się da realizować własne marzenia, nawet te najdroższe i najdziwniejsze. 

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...