Książkę znalazłam w czasie remontu. Miała bardzo ładną okładkę więc przygarnęłam i przeczytałam.W międzyczasie przypomniałam sobie, że czytałam już chyba książkę tej autorki kilka lat temu. Coś ze studnią było, ale nie pamiętam dokładnie tytułu.
Przeczytałam w internecie opinie na temat twórczości pani Joanny i znalazłam wiele pozytywnych opinii. Zdecydowanie najczęsciej pojawiały się opinie na temat humorystycznych sytuacji w książkach pani Chmielewskiej. Trudno się z tym nie zgodzić.
W ksiązce opisana została historia głownie podróżowania po Polsce z ciotką Teresą która przyleciała z Ameryki. W trakcie zwiedzania naszego cudnego kraju zostaje podstępem porwana i reszta rodziny jej poszukuje. Wielka dawka humoru i niespotykane zdarzenia wpływają na odbiór tej ksiażki. Jest ona niby kryminałem, jednak nie ma tam żadnej brutalności czy bandytów. Może troszkę intrygi i zagadek.
Książka jest lekka, fajnie i szybko się ją czyta. Raczej nie zostanę wielbicielką kryminałów Joanny Chmielewskiej z tego powodu, że lubię mocne i bardziej drastyczne kryminały. Jednak na taką książkę między jednym a drugim mocnym kawałkiem jest dla mnie rewelacyjna. Fabuła jest nieskomplikowana i trudno jest się pogubić. Mam jakieś dziwne poczucie humoru najwyraźniej, bo mnie ta książka nie bawiła, nie śmiałam się przy niej jak to niektórzy pisali na stronie, że wybuchali śmiechem co kilka minut. Jednak każde poczucie humoru jest inne i na swojemu nic nie poradzę, że jest dość oporne. Jednak mimo wszystko książka według mnie bardziej na zimowe wieczory z kubkiem kakao.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz