Dzisiaj książka o tematyce bardziej mrocznej, a wręcz czerwonej. Bo właśnie kolor czerwony wielu osobom kojarzy się z domami publicznymi potocznie zwanymi burdelami. Gdy w moje ręce wpadła książka "Historia Burdeli" Dzieje domów rozkoszy od starożytności do czasów współczesnych", byłam bardzo ciekawa jej treści. Zaczęłam ją wertować i byłam bardzo miło zaskoczona. Oprócz sporej ilości treści książki znajdują się w niej również teksty "w ramkach". Prawie jak w szkolnym podręczniku. Tłumaczą dodatkowe kwestie i uzupełniają treść. Dodatkowo książka ma świetną oprawę graficzną i jest w niej bardzo dużo obrazków a także obrazów.
Sama tematyka jest traktowana trochę jako temat TABU. I uważam, że własnie bardzo dobrze, że ktoś je wreszcie przełamał. Podczas moich podróży choćby nawet do Włoch, wiele razy odwiedzałam te bardziej frywolne dzielnice miast. Najlepszym przykładem będzie Dzielnica Czerwonych Latarni w Paryżu z kabaretem Moulin Rouge. Kolejnym takim miejscem są oczywiście Pompeje, gdzie burdele zajmowały całkiem sporą powierzchnię i oczywiście ich istnienie było zupełnie oczywiste dla mieszkańców. O wszystkich tych miejscach można przeczytać bardzo szczegółowo w książce.
Zaczynając od starożytności, gdzie prostytutki zajmowały bardzo ważną rolę w społeczeństwie możemy zauważyć jak wiele przemian w tym czasie zaszło. Prostytutki dzieliły się na wiele rodzajów zależnie od kraju czy też kultury a także od "luksusowości" ich samych. Co więcej, zmieniało się również ich znaczenie. Niekiedy bywały uważane za konieczne dla dobra choćby kościoła (np. kapłanki) a na przestrzeni lat ich znaczenie malało wręcz nikło zupełnie. Później zaczęto traktować burdele jako bardzo dobry biznes. Właśnie z tej książki można dowiedzieć się, że nawet poważani papieże utrzymywali swoje prywatne burdele w Rzymie i korzystali z ich usług. Jeżeli już jestem przy kościele to dodam, że w Awinionie powstał nawet specjalny burdel dla chrześcijan, gdzie prostytutki chadzały regularnie na msze a także odmawiały codziennie modlitwy o wyznaczonych porach. Gdzieniegdzie prześcigano się w wieku dziewczyn. Im młodsze tym były one lepsze dla klientów. Oczywiście płacono za nie więcej. W "Historii burdeli" znajdziemy także wytłumaczenie na nazwę Dzielnica Czerwonych Latarni. Chyba każdy słyszał o Dzielnicy Czerwonych Latarni w Amsterdamie. Okazuje się, że ta w Amsterdamie to najbardziej znana, choć nie jedyna w skali światowej. Właściwie w każdym większym mieście Europy (i nie tylko Europy) znajdziemy wiele burdeli a także opowieści o nich. Mimo, że dzisiaj ten niewątpliwie nienajgorzej płatny biznes zszedł trochę do podziemia i nie mamy raczej styczności z nim na co dzień, warto sobie uświadomić, że ma on bardzo bogatą historię w którą warto się zagłębić.
Moim zdaniem książka "Historia burdeli" jest świetną lekturą dającą przykład rozwoju kultury ludzkiej przez wieki. Bo niewątpliwie to własnie kultura i jej rozwój zostały opisane w tej książce na przykładzie burdeli. Bardzo dobrze została unaoczniona kwestia podejścia ludzi do domów publicznych i osób tam pracujących. Przedstawione sylwetki burdelmam czy też właścicieli tychże przybytków dają do myślenia o ludziach żyjących i pracujących za tamtych czasów. Nie byli oni stworami biegającymi z maczugami czy też innymi dziwnymi dla nas narzędziami (a właśnie często sobie ich tak wyobrażamy słysząc o zamierzchłych czasach.) Wbrew wszelakim pozorom potrafili oni otworzyć sprawnie funkcjonujący biznes dający bardo duże zyski. Również zamieszczone obrazy pokazują coraz bardziej rozwijające się malarstwo. Od dosyć prymitywnych przedstawień kobiety aż do pełnych życia i realizmu obrazów Degasa. Przedstawione na końcu książki dzisiejsze dzielnice burdeli i same burdele naprawdę robią wrażenie, głównie przez pomysłowość ludzką.
Ta książka to zdecydowanie świetne źródło wiedzy dla ludzi interesujących się historią czy malarstwem a także bardzo dobre źródło ciekawostek, o których bez niej najprawdopodobniej nigdy byśmy się nie dowiedzieli. Czyta się ją bardzo szybko, gdyż treść jest bardzo ciekawa.
Za książkę bardzo dziękuję wydawnictwu Bellona.
Może kiedyś sięgnęł :)
OdpowiedzUsuń