Jak dawno nie pisałam recenzji- nie wiem, czy nie zapomniałam jak to się pisze. Ale taką przyjemną książkę fajnie się opisuje więc nie powinnam mieć problemów.
Zacznę może od okładki, która sama zachęca i to bardzo. Może jedynie dość ostro różowa tylna okładka wygląda śmiesznie jak czytałam na przystanku- ludzie się trochę dziwnie patrzyli. No ale to nie powód, żeby książki nie czytać! Tytuł też oczywiście niczego sobie, bo "Śmierć za cukiernią" brzmi naprawdę intrygująco.
Co do samej fabuły to również same superlatywy. Przede wszystkim książka bardzo wciągająca. Opowiada o młodej kobiecie-Hannie Swensen, która powróciła do swojego rodzinnego miasta z uczelni, na której robiła doktorat. Właściwie nie wróciła z własnej woli, ale została ściągnięta przez siostrę, która nie mogła dać sobie rady po śmierci ojca. Hanna jest bardzo ciekawą postacią- około 30-letnia, wesoła kobieta. Ma kota imieniem Mosze, który również jest bardzo pozytywną postacią w tej książce. Czasem miałam wrażenie, że ten kot naprawdę dużo wnosi do fabuły, mimo, że nic nie robił. Miał raczej funkcję umilającą, bo który czytelnik nie czuje się lepiej czytając o mięciutkim futerku? Hanna mieszka z kotem, jest samotną kobietą. Ten stan bardzo chce zmienić jej matka, która, jak już większość mieszkańców Minnesoty zauważyła, umawia swoją córkę z każdym wolnym mężczyzną. Często Hanna jest bardzo zdegustowana tym zachowaniem. Kobieta ma swoją cukiernię i kawiarnię w centrum miasteczka. Jest to bardzo wesołe miejsce, gdzie pojawiają się prawie wszyscy mieszkańcy. Miasteczko jest bardzo spokojne, ale tylko do czasu. W przedziwnych okolicznościach ginie jeden z mieszkańców Minesoty- prywatnie przyjaciel Hanny. Śledztwo prowadzi jej szwagier, kobieta tylko mu pomaga. Wszystko to zostało opisane w książce w bardzo przyjemny sposób.
Tak, zauważyłam, że się powtarzam ze słowem przyjemny. To najlepsze słowo opisujące tą książkę. Nie jest z jakąś bardzo niespodziewaną akcją, aczkolwiek kilka fałszywych tropów też się znajdzie. Wątek kryminalny jest dobrze rozpisany, jest również kilka wątków bardziej towarzyskich. Do tego nie mogę zapomnieć o przepisach na ciasteczka. Są rewelacyjne i naprawdę bardzo rozpraszają w czytaniu. Po każdym przepisie, szczególnie jeżeli czytałam go w autobusie bądź na przystanku, musiałam przerwać czytanie i opanować cieknącą ślinkę.
Moim zdaniem, książka jest bardzo przyjemna do czytania, bardzo dobrze napisana i co bardzo ważne- dość długa, więc nie kończy się od razu. Książka zdecydowanie warta poleceniu. W końcu nie bez przyczyny została bestsellerem New York Times'a i została przetłumaczona na kilkanaście języków Jednak nie polecam czytania jej osobom na diecie bądź osobom, które są głodne. No chyba, że mają bardzo silną wolę.
Za książkę serdecznie dziękuję wydawnictwu Bellona.
Przypominam o konkursie, który ogłosiłam w poprzednim tygodniu (ostatni post). Można zgłaszać się do końca maja a nagrody wydaje mi się, że są dość ciekawe.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz