poniedziałek, 27 lutego 2012

"Bez pożegnania" Harlan Coben

Zdecydowanie takiej książki potrzebowałam, żeby przełamać nastającą monotonię książek podróżniczych. Bo ile można podróżować? Właściwie dokładniej to ile można czytać o podróżach?
Nie spotkałam się nigdy wcześniej z twórczością Cobena. To znaczy chyba bardziej omijałam ją jakoś. Bo wiadomo, książki są prawie wszędzie, nie jest problem je kupić a Coben to Mistrz. Tak właśnie uważam.
Książka, która wpadła mi w ręce to zdecydowanie rewelacyjny początek zapoznawania się z twórczością tego pana.

Opowiada o historii pewnego mężczyzny. Umierająca matka wyznaje mu, że jego brat który 11 lat temu został oskarżony o zabójstwo i najprawdopodobniej uciekł lub zginął jednak żyje. Mężczyzna zaczyna szukać swojego brata i grzebać w jego przeszłości. Dowiaduje się bardzo dużo o swoim bracie. Niestety widzi też jego prawdziwą twarz. Brat wcale nie okazuje się być takim ideałem, za jakiego go uważał. Willowi pomaga kilka osób, jednak jeszcze więcej mu przeszkadza i utrudnia poszukiwania. Wszystko zaczyna się układać w logiczną całość.
 Już byłam nawet szczęśliwa, że zakończyło się tak jak się zakończyło. Jednak na ostatniej dosłownie kartce wszystko odwraca się o 180 stopni i fabuła idzie w zupełnie odwrotnym kierunku. Wszystko jednak się wyjaśnia, ale w taki sposób, jaki w życiu bym nie podejrzewała.

Powieść ta zdecydowanie jest jednym z najlepszych kryminałów jakie ostatnio mi się trafiły do przeczytania. Mocna fabuła i przede wszystkim to, czego się szuka w kryminałach: do końca nie wiadomo czy to co mam na myśli faktycznie będzie zakończeniem. Tu na szczęście nie zgadłam i w życiu nie byłabym w stanie zgadnąć, że tak się zakończy. To zdecydowanie świetna książka dla wszystkich, którzy lubią wszelakie kryminały.

poniedziałek, 20 lutego 2012

''Prowadził nas los'' Kinga & Chopin

Wpadłam w trans czytania książek podróżniczych. Mam trochę czasu i pochłaniam je-jedna za drugą. Tym razem trafiłam na książkę niezwykłą, inną. Pisana nie przez osobę znaną, przez podróżnika o którym wiem sporo bo widziałam w telewizji czy słyszałam w radio.O autorce tej książki usłyszałam pierwszy raz, gdy otworzyłam i zaczęłam czytać tą powieść, pamiętnik.
Historia sama w sobie jest dość niezwykła. Opowiada o wędrówce dwójki młodych ludzi. Wędrówce to chyba nieodpowiednie słowo. To nie jest raczej wędrówka. To bardziej wyprawa. Bo 5 lat w podróży ciężko nazwać wędrówką.
Dwójka młodych ludzi - Kinga i Chopin postanowili zwiedzić świat. Mając w kieszeni kilkaset dolarów, sprzęt fotograficzny, bilety do Nowego Jorku i wiele marzeń przelecieli nad oceanem i rozpoczęła się realizacja ich marzeń. Zwiedzali po drodze wszystko, co tylko było możliwe. A i niekiedy niemożliwe starali się uczynić możliwym. Zwiedzili naprawdę bardzo dużo miejsc i krajów, co zdecydowanie nie było łatwe, jednak bardzo dobrze się przy tym bawili. Oczywiście jak to na świecie bywa, biurokracja i głupota ludzka zabija, więc i tu mieli sporo problemów. Kilkakrotne powroty z jednego miejsca do poprzedniego po głupi papierek, godziny spędzone w ambasadach i urzędach. Wszystko to oczywiście jest wpisane w podróżowanie.

Ta książka jest o tyle niezwykła, że nie jest ona pamiętnikiem, gdzie zapisane jest całe 5 lat. Myślę, że wtedy byłaby dość nudna. Jest to wycinek, najciekawsze fragmenty z bloga, którego prowadziła Kinga w czasie 5 lat podróży. Pisała go na bieżąco, dlatego wiele jest tam przeżyć i emocji. Jednak są to fragmenty i to te najciekawsze.
Ja bardzo podziwiam Kingę i Chopina, że podjęli taki trud. Przede wszystkim podziwiam ideę podróży autostopem. Łapanie statku lub łódki ? Dlaczego nie ! Jest to naprawdę duży wyczyn i niestety wydaje mi się, że przeszłość, nad czym bardzo ubolewam. Zdaję sobie sprawę, że dzisiaj nie byłoby to bezpieczne. Niestety ludzie są coraz gorsi, wojny są toczone na coraz większych terenach i zdecydowanie wyprawa autostopem po świecie była by czymś nierozsądnym.
Bardzo żałuję, że nie da się teraz tak podróżować. Tzn da się, ale nie tak.. Trzeba mieć teraz dużo pieniędzy lub pracować dłuższy czas. Przede wszystkim mamy takie czasy, że nie możemy sobie odpuścić roku np. na  studiach na podróżowanie, gdyż odbije się to dalej. Niestety.
Mimo wszystko bardzo cieszę się, że taka książka powstała. Żałuję, że zakończyła się nie do końca szczęśliwie, ale happy endy często są przesłodzone a tutaj było inaczej.
Czy czytaliście już tą książkę? Jak tak to jakie wrażenia?

sobota, 18 lutego 2012

Animatorka czasu wolnego

Zastanawialiście się kiedykolwiek kim są ludzie, którzy zajmują się zapewnianiem rozrywki w hotelu? Bo ja zawsze patrzę na nich zupełnie zwyczajnie. Nigdy wcześniej nie zastanawiałam się co ich skłoniło do takiej pracy, na czym właściwie ta ich praca polega a przede wszystkim, ile taki animator jest w stanie zarobić. Zmieniło się to w momencie, kiedy znalazłam w Internecie pewną firmę organizującą kursy dla animatorów czasu wolnego. Koszt... faktycznie nie mały, patrząc na ilość godzin. Ale po poszperaniu w sieci, znalazłam wiele dobrych opinii, wiele ofert pracy i pomyślałam:  "dlaczego nie?" Skoro już pomysł jest to trzeba przystąpić do realizacji. Kilka telefonów i przelewów i kilka dni później pojawiłam się razem z koleżanką Anią w sali pełnej uśmiechniętych ludzi. Od samego początku mi się spodobało i stwierdziłam, że to zdecydowanie miejsce w którym powinnam się znaleźć. No i się znalazłam. Kurs trwał 2 dni. Było bardzo dużo śmiechu, pozytywnej energii, entuzjazmu i humoru. Zarówno prowadzący jak i biorący udział w kursie to świetni i pełni humoru ludzie-wszyscy, bez wyjątku! Aż ciężko uwierzyć, że może się zebrać w jednym miejscu tyle ludzi, którzy wcześniej się zupełnie nie znali i w życiu nie widzieli i tak fajnie się bawić. Niestety, 2 dni minęły baardzo szybko i trzeba było wracać. Teraz jeszcze jak przeglądam zdjęcia lub przypominam sobie śmieszne sytuacje to wybucham śmiechem i nie mogę przestać. Zdecydowanie taki kurs jest świetną rzeczą. A podsumowanie po kursie?
"-Ania, na ile w skali od 1 do 10 oceniasz kurs?
-11!"



W niedługim czasie zamierzamy wybrać się na kolejny kurs powiązany z tym, który już odbyłyśmy. Mam nadzieję, że ludzie znowu będą tacy sympatyczni i że będzie tak samo fajnie, bo fajniej już się chyba nie da!

poniedziałek, 13 lutego 2012

"Rio Anaconda" Wojciech Cejrowski

Kolejna z książek pana Cejrowskiego niestety muszę przyznać, że dość mnie rozczarowała. Do połowy jest naprawdę momentami odrzucająca i nudna, dlatego czytanie tej części zajęło mi około miesiąc. Stwierdziłam, że zakończę tą książkę i  po 200 stronach zwrot o 180 stopni. Nagle książka zaczęła być ciekawa i interesująca. Więc jestem chyba najlepszym przykładem na to, że nie należy się zniechęcać i że warto wytrwać do końca.

Książka napisana jest bardzo fajnym stylem charakterystycznym dla pana Cejrowskiego. Oczywiście zabiera on nas do Dzikich. Najpierw jednak przedstawia nam przez co trzeba przejść, aby dzicy go zaakceptowali i w ogóle, żeby dostał się do ich wiosek. Jest to ciężka praca przez długie tygodnie- wstawanie wcześnie rano, poznawanie odpowiednich ludzi i staranie się o akceptację wszystkich a szczególnie szamana. Później czytamy bardzo dużo historii o szamanach różnych plemion, ich sztuczkach i umiejętnościach. Jest przytoczonych bardzo dużo rozmów z szamanami. Dla mnie były one ciekawe i niezwykłe, inne od tych, które prowadzi się na co dzień.
Oczywiście, jak przystało na książki pana Cejrowskiego, oprawa graficzna jest jak zwykle świetna. Moje ulubione części książki to zdecydowanie to brązowe strony gdzie wyjaśniane są szczegółowo wszystkie zjawiska. 
Reasumując, książka jest chyba najsłabszą z tej serii. Jednak mimo wszystko jest inna od poprzednich i autor się nie powtarza. To powód dl którego warto po nią sięgnąć. Oczywiście jeszcze są zdjęcia, które chyba są najlepsze ze wszystkich książek w tej serii.

sobota, 4 lutego 2012

Bułgaria Warna, Varna

Warna to trzecie miasto pod względem liczby mieszkańców w Bułgarii. Leży nad samym morzem i ma sporo do zaoferowania większości ludzi bez względu na wiek. To właśnie w Bitwie pod Warną zginął Władysław Warneńczyk-syn Władysława Jagiełły. Miasto leży kilka minut autobusem od Złotych Piasków i naprawdę jest warte zobaczenia. Przede wszystkim miejscem które koniecznie trzeba zobaczyć jest Katedralna Cerkiew Zaśnięcia Bogurodzicy. To przepiękna, rozłożysta i stara budowla. Wyróżnia się znacznie na tle niebieskiego nieba i połyskuje w wakacyjnym słońcu. W środku też jest cudowna. Do tego miałam okazję wziąć udział w tradycyjnym pogrzebie. Niestety zdjęć z wnętrza nie mam, ale musicie mi uwierzyć na słowo że jest ładne. Ewentualnie zostaje jeszcze wrzucić w Internet hasło i poszukać. Kolejnym atutem Warny (lub też Varny) jest odległość od morza i świetne plaże. Plaża moim zdaniem jest ładniejsza od tej w Złotych Piaskach, Ale może to być tylko moje odczucie i proszę się tym nie sugerować. Jest zdecydowanie węższa od tej z Złotych Piasków, ale bardziej czysta i w czasie mojego pobytu było znacznie mniej glonów. Warna (będę się trzymała tej pisowni) jest bardzo ładnym miastem do spacerowania. Może nie ma tam wiele zabytków typowo historycznych, ale jest bardzo dużo ładnych placyków, fontann i skwerków. Niestety mój pobyt w Warnie trwał bardzo krótko bo niecały dzień, ale wydaje mi się, że takie główne miejsca widziałam. Jest również miejscowy targ, gdzie znaleźć można wszystko, a odzież jest pseudofirmowa za bardzo niewysokie ceny. W Warnie znaleźć można wiele sklepów znanych i drogich firm. Ceny są raczej niższe niż w Polsce, jednak bardzo trzeba uważać na podróbki. Nawet ceny w sklepach typu New Yorker są niższe, szczególnie na przecenach. Wiele jest sklepów z ubraniami, gdzie można znaleźć fajne i oryginalne rzeczy, których nie spotkamy w żadnych sklepach w Polsce. Również  apteki mają dużo do zaoferowania w niższych cenach (mam na myśli dermo kosmetyki). Jest w Warnie podobno jeszcze delfinarium. Niestety nie widziałam go osobiście, ale podobno warto, szczególnie jeśli ktoś lubi delfiny i ich pokazy. Głównie biura oferują taką wycieczkę za opłatą około 30 euro.
Tak więc reasumując do Warny warto się wybrać i pozwiedzać, zrobić zakupy, poleżeć na plaży i zobaczyć delfinarium.  A teraz jak zwykle zdjęcia (nie wiem, czy to wada czy zaleta, że uwielbiam zamieszczać tutaj zdjęcia. Wiem, że jest ich dużo a nawet bardzo dużo, ale czy nie sprawia Wam przyjemności oglądanie zdjęć, gdzie słoneczko świeci i woda prawie paruje, gdy u mnie za oknem -25 stopni? Bo mi sprawia.):





















Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...